Prolog
Akademia
Do ciemnego pokoju wszedł pan
Anderson. W prawej ręce trzymał czarną teczkę, w której mieścił się plik dokumentów. W pokoju za biurkiem zrobionym z drewna dębowego na fotelu obitym
skóro podobnym tworzywem siedział dyrektor szkoły w małym miasteczku Miremorr.
Pan Anderson siadł na mało wygodnym krześle zrobionym z drewna naprzeciwko
biurka. Dyrektor szkoły Pan O’Conell uśmiechnął się do swojego dawnego
przyjaciela ze szkoły. Christopher Anderson w ciągu piętnastu lat dorobił się
ogromnego majątku. W wieku dwudziestu pięciu lat wyjechał z Miremorr do jednego
z największych miast w kraju zwanym Merydianem i założył swoją firmę zajmującą
się architekturą. Dzięki tej pracy zarobił wystarczająco dużo pieniędzy, żeby
kupić zamek w Miremorr, który jest uważany przez tutejszą młodzież za
nawiedzony. Postanowił go tak zmodernizować aby można było się w nim uczyć i
przeznaczyć tą placówkę miastu. Chciał z tego wielkiego zamku zrobić akademię
dla młodzieży z Miremorr i jego okolic. W południowym skrzydle pokoje miały
mieć dziewczyny, a w północnym chłopcy. Wschodnie i zachodnie miało być
przeznaczone dla nauki. Dwie sale balowe z których jedna zostanie przerobiona
na salę ćwiczeń.
-No to co? Zgadzasz się na
przeniesienie szkoły do tego zamku?- spytał Anderson.
-Hm… a co w zamian chcesz?- O’Conell
już dobrze zna swojego przyjaciela. Kiedy on coś oferuje za darmo czegoś w
zamian chce.
-Tylko tego, żeby Akademia nosiła
moje imię i nazwisko.
- Czyli chcesz być patronem?- spytał
podejrzliwie O’Conell.
-Tak.
-I to jedynie co chcesz w zamian za
ten duży piękny zamek?- pytał nadal podejrzliwie.
-Tak i to wszystko. – Christopher
położył na biurku pęk kluczyków do zamku.- Wszystko jest już gotowe. Sale do
nauki, pokoje. Brakuje tylko młodzieży. No i oczywiście chcę uczyć techniki. I
mieć własne biuro. To raczej wszystko.
- Jak tak chcesz Chris to niech tak
będzie.
Pan Anderson położył na biurku jeden z dokumentów i poprosił dyrektora o
podpis. Victor O’Conell wyjął długopis i podpisał się na dokumencie. I tak od
tego dnia ich współpraca się zaczęła. Nauczyciele przenieśli się do Akademii
Andersona i młodzież od 16 roku życia też, młodsi nadal uczyli się w starej
szkole. Nikt tylko nie wiedział jaki sekret skrywał Anderson i zamek nikt też
nie przypuszczał, że małe miasteczko Miremorr stanie się jednym z największych
miast Marydianu i najlepsi nauczyciele zechcą uczyć w Akademii. Co rok coraz
więcej uczniów chciało się zapisać do szkoły. Przez to że do Akademii coraz
więcej uczniów chciało się zapisać postanowiono, że będą przyjmować uczniów ze
średnią powyżej 5.5 i z dużą znajomością wszystkich dziedzin nauk.
Przez dwadzieścia pięć lat Anderson i
jego przyjaciel O’Conell razem rządzili Akademią, jednak dla każdego człowiek
jest przeznaczony koniec. Anderson na łożu śmierci jednej z najwierniejszych
uczennic, która miała zająć miejsce dyrektora po dziadku Victorze dał klucz do
swojego gabinetu i poprosił ją żeby nikomu tego nie dawała.
-Za piętnaście lat przyjedzie tu moja
wnuczka daj tylko jej ten klucz nikt inny nie może widzieć mojego gabinetu
oprócz niej…- ostatnie słowa powiedział z trudem. Wziął parę głębszych oddechów
i jego klatka piersiowa przestała się ruszać.
Pan Christopher Anderson zmarł, a pięć dni
później jego wierny przyjaciel Victor O’Conell.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ABBY
Więc tak przychodzę do was z moją "książką"
Następna moja notka już będzie o czym innym.
No i po tym jak napiszę tamtą z powrotem będzie to :)
No więc mam nadzieję że się wam spodoba.
Pozdrawiam Abbs/ Luss
Wow...
OdpowiedzUsuńSuper!
Kiedy następny post?
Chce go jak najszybciej!!!
Pozdrawiam zawsze anonimowy komentator
Świetny Prolog!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać następnego posta! :)
Pozdrawiam :)
~ Julie
http://po-upadku-nie-wstaje-sie-silniejszym.blogspot.com