środa, 4 czerwca 2014

AKADEMIA TAJEMNIC: Prolog

Prolog


Akademia



    Do ciemnego pokoju wszedł pan Anderson. W prawej ręce trzymał czarną teczkę, w której mieścił się plik dokumentów. W pokoju za biurkiem zrobionym z drewna dębowego na fotelu obitym skóro podobnym tworzywem siedział dyrektor szkoły w małym miasteczku Miremorr. Pan Anderson siadł na mało wygodnym krześle zrobionym z drewna naprzeciwko biurka. Dyrektor szkoły Pan O’Conell uśmiechnął się do swojego dawnego przyjaciela ze szkoły. Christopher Anderson w ciągu piętnastu lat dorobił się ogromnego majątku. W wieku dwudziestu pięciu lat wyjechał z Miremorr do jednego z największych miast w kraju zwanym Merydianem i założył swoją firmę zajmującą się architekturą. Dzięki tej pracy zarobił wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić zamek w Miremorr, który jest uważany przez tutejszą młodzież za nawiedzony. Postanowił go tak zmodernizować aby można było się w nim uczyć i przeznaczyć tą placówkę miastu. Chciał z tego wielkiego zamku zrobić akademię dla młodzieży z Miremorr i jego okolic. W południowym skrzydle pokoje miały mieć dziewczyny, a w północnym chłopcy. Wschodnie i zachodnie miało być przeznaczone dla nauki. Dwie sale balowe z których jedna zostanie przerobiona na salę ćwiczeń.
-No to co? Zgadzasz się na przeniesienie szkoły do tego zamku?- spytał Anderson.
-Hm… a co w zamian chcesz?- O’Conell już dobrze zna swojego przyjaciela. Kiedy on coś oferuje za darmo czegoś w zamian chce.
-Tylko tego, żeby Akademia nosiła moje imię i nazwisko.
- Czyli chcesz być patronem?- spytał podejrzliwie O’Conell.
-Tak.
-I to jedynie co chcesz w zamian za ten duży piękny zamek?- pytał nadal podejrzliwie.
-Tak i to wszystko. – Christopher położył na biurku pęk kluczyków do zamku.- Wszystko jest już gotowe. Sale do nauki, pokoje. Brakuje tylko młodzieży. No i oczywiście chcę uczyć techniki. I mieć własne  biuro. To raczej wszystko.
- Jak tak chcesz Chris to niech tak będzie.
     Pan Anderson położył na biurku jeden z dokumentów i poprosił dyrektora o podpis. Victor O’Conell wyjął długopis i podpisał się na dokumencie. I tak od tego dnia ich współpraca się zaczęła. Nauczyciele przenieśli się do Akademii Andersona i młodzież od 16 roku życia też, młodsi nadal uczyli się w starej szkole. Nikt tylko nie wiedział jaki sekret skrywał Anderson i zamek nikt też nie przypuszczał, że małe miasteczko Miremorr stanie się jednym z największych miast Marydianu i najlepsi nauczyciele zechcą uczyć w Akademii. Co rok coraz więcej uczniów chciało się zapisać do szkoły. Przez to że do Akademii coraz więcej uczniów chciało się zapisać postanowiono, że będą przyjmować uczniów ze średnią powyżej 5.5 i z dużą znajomością wszystkich dziedzin nauk.
        Przez dwadzieścia pięć lat Anderson i jego przyjaciel O’Conell razem rządzili Akademią, jednak dla każdego człowiek jest przeznaczony koniec. Anderson na łożu śmierci jednej z najwierniejszych uczennic, która miała zająć miejsce dyrektora po dziadku Victorze dał klucz do swojego gabinetu i poprosił ją żeby nikomu tego nie dawała.
-Za piętnaście lat przyjedzie tu moja wnuczka daj tylko jej ten klucz nikt inny nie może widzieć mojego gabinetu oprócz niej…- ostatnie słowa powiedział z trudem. Wziął parę głębszych oddechów i jego klatka piersiowa przestała się ruszać.
    Pan Christopher Anderson zmarł, a pięć dni później jego wierny przyjaciel Victor O’Conell.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
ABBY

Więc tak przychodzę do was z moją "książką" 
Następna moja notka już będzie o czym innym. 
No i po tym jak napiszę tamtą z powrotem będzie to :) 
No więc mam nadzieję że się wam spodoba. 


Pozdrawiam Abbs/ Luss